Warszawska Jesień
by jacekolechowski
Festiwal Warszawska Jesień zawsze był wydarzeniem głęboko elitarnym, budzącym moją wielką ciekawość i pełen szacunku respekt. Wręcz onieśmielały związane z nim wielkie nazwiska Krzysztofa Pendereckiego, Johna Cage’a czy Witolda Lutosławskiego i Henryka Mikołaja Góreckiego.
Czułem (i czuję) w muzyce współczesnej niezwykłą formę opisu świata, pozwalającą na odrzucenie schematów, reguł stylistycznych, ograniczeń gatunkowych. Wymagającą absolutnej otwartości twórców, wykonawców i słuchaczy. Wymagającą całkowitego podporządkowania się dźwiękom, przekraczania granic wyobraźni. Słuchania sobą. Byciem w muzyce.
I właśnie podczas tegorocznej Warszawskiej Jesieni przeżyłem jeden z najbardziej ekscytujących tygodni w moim pełnym muzyki życiu.
Wzięliśmy wraz z Jolą udział w wykonaniu dzieła Yuvala Avitala REKA na blisko stuosobowy chór, solistów, perkusistów i dwóch dyrygentów w ramach 57. Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Współczesnej Warszawska Jesień / Warsaw Autumn.
„Pełna egzotyka w warstwie muzycznej! Sześcioro solistów – to przedstawiciele pradawnych kultur tradycyjnych, mistrzowie unikalnych technik wokalnych takich jak: śpiew gardłowy, śpiew mongolskiej tradycji nomadycznej. Słychać modlitwę Lamy, język mlasków, tradycje zuluskie i wiele innych fascynujących form! Instrumenty biorące udział w warstwie perkusyjnej, to djembe, bębny obręczowe i damaru, talerze rolm i tensha, muszla dungkar i inne”. Tymi słowami opisywali wydarzenie organizatorzy.
Występ w dniu 24 września br poprzedziły intensywne przygotowania, seria trzygodzinnych prób najpierw prowadzonych przez Antoniego Beksiaka, a potem już przez samego kompozytora Yuvala Avitala i dyrygenta Dario Garegnaniego. To było fantastyczne! Chłonąłem każdą chwilę, każdą nutkę, każdy dźwięk dzielnie starając się spełnić swoją rolę w chórze nie- muzyków wg partytury w obrazkowy sposób prowadzącej przez zadania i polecenia. Dopełnieniem stała się obecność śpiewaków – solistów, a także dynamicznych perkusistów. I wtedy już w pełni zdałem sobie sprawę w jak fantastycznym wydarzeniu biorę udział! Wielkie dzieło, wielkie nazwiska:
Omar Bandinu, (Sardynia) canto bassu, śpiew gardłowy tradycji tenores
Enkhjargal Dandarvaanchig, (Mongolia / Niemcy) gardłowy i alikwotowy śpiew mongolskiej tradycji nomadycznej, morin khuur (mongolska fidel)
Sofia Kaikov, (Tadżykistan / Izrael) żydowska tradycja z Buchary, śpiew epicki mugam, bęben obręczowy i talerz
Yusuf Joe Legwabe, (Południowa Afryka / Wielka Brytania) tradycja zuluska, śpiew gardłowy i język mlasków, djembe (afrykański bęben kielichowy)
Sainkho Namtchylak, (Syberia / Austria) tradycja z Tuwy, śpiew harmoniczny i gardłowy
Lama Samten Yeshe Rinpoché, (Tybet / Francja) tybetańska tradycja bön – śpiew i instrumenty rytualne (bęben nga, talerze rolm i tensha, bęben damaru, dzwonek silnye, muszla dungkar, trąbka koyo)
Simone Beneventi, perkusja
Lorenzo Colombo, perkusja
Yuval Avital, dyrygent solistów
Dario Garegnani, dyrygent
…i oczywiście my – chór nie-muzyków!
Koncert. Odbył się w sali praskiego Konesera, miejscu wręcz wymarzonym dla tego typu wydarzeń. W swoim życiu stałem na chyba wszystkich mniejszych i największych scenach w Polsce. Czy to amfiteatru opolskiego , czy sopockiej Opery Leśnej, poznańskiej Areny, warszawskiej Filharmonii. Jednak po raz pierwszy w życiu odczułem właśnie tutaj na Pradze wręcz fizyczny gorset emocji: oczekiwania, odpowiedzialności, niepokoju i ciekawości. Z pierwszymi taktami muzyki prysnęły obawy, strach, trema. Chwila, tu i teraz… Jestem wykonawcą i słuchaczem. Absolutnie oddaje się dźwiękom. Jestem w samym środku MUZYKI!
W finale chwila oczekiwania w ciemności. I… Dosłownie, nagła eksplozja braw. Standing ovation. Brawa i ukłony. Radość wykonawców. Radość publiczności.
I my w tym braliśmy udział!
http://warszawska-jesien.art.pl/wj2014/program-i-bilety/utwory/533902106
Fantastycznie: gratulacje i podziw (oraz lekka zazdrość, ale ja śpiewam atonalnie tylko).